Prolog

My, Komierowscy, od tysiąca lat rodzimy się, żyjemy i umieramy w Komierowie. Od tysiąca lat! Pokolenie po pokoleniu. Na dobre i na złe. Ostatnie słowa ojca do mnie, wypowiedziane na dworcu kolejowym w Toruniu w sierpniu 1939 roku, brzmiały: “Komierowski należy do Komierowa i nikt go stamtąd nie ruszy”. Tysiąc lat naszej historii pobrzmiewa w tych słowach. I przekonanie, że to nie może być koniec. Towarzyszyły mi one przez całe życie. Czy okazały się prawdziwe?

Prolog

Komierowo na mapie Google.

Komierowo na mapie Google.

O tym, czy okazały się prawdziwe, dowiesz się już niebawem. Ale zanim głosem naszego bohatera, Andrzeja Komierowskiego z Komierowa, opowiemy historię jego niezwykłego życia, powinniśmy określić miejsce Komierowa w przestrzeni. Otóż Komierowo jest niewielką wsią w powiecie sępoleńskim, na zachodniej rubieży województwa kujawsko-pomorskiego, około 50 km na północny zachód od Bydgoszczy. Najciekawszym miejscem we wsi jest zespół pałacowo-parkowy: dom rodzinny Andrzeja Komierowskiego, jeden z bohaterów tej opowieści.

Pałac w Komierowie - odwieczna siedziba Komierowskich. Pałac w ciągu wieków kilka razy zmieniał swój wygląd. Tutaj widzimy obiekt w stylu neogotyckim, efekt przebudowy zleconej pod koniec XIX wieku przez Romana Komierowskiego.

Pałac w Komierowie - odwieczna siedziba Komierowskich. Pałac w ciągu wieków kilka razy zmieniał swój wygląd. Tutaj widzimy obiekt w stylu neogotyckim, efekt przebudowy zleconej pod koniec XIX wieku przez Romana Komierowskiego.

Zgodnie z rodzinną tradycją początek rodowi Komierowskich dał rycerz Bossuta, który osiadł w Komierowie przed 1000 lat. Historycy na ten temat mają jednak inne zdanie. Za protoplastę rodu uznają bowiem Piotra z Komierowa, żyjącego w XV wieku. Której wersji byśmy się nie trzymali, faktem pozostaje, że Komierowscy zostali połączeni z tą wsią na wieki. Komierowscy przetrwali w Komierowie najazd szwedzki, wojny napoleońskie i zabór pruski. Niewiele polskich rodzin szlacheckich na Pomorzu może się poszczycić takim osiągnięciem. Tyle tytułem wstępu. Teraz zamieniamy się w Andrzeja. To on opowie resztę.

1919 - 1924. Przed pałacem w Komierowie. Od lewej: NN, Maria z Kurnatowskich Komierowska (żona Romana Komierowskiego i matka Tomasza), Tomasz Komierowski, Róża z Zamoyskich Komierowska, Roman Komierowski, NN.

1919 - 1924. Przed pałacem w Komierowie. Od lewej: NN, Maria z Kurnatowskich Komierowska (żona Romana Komierowskiego i matka Tomasza), Tomasz Komierowski, Róża z Zamoyskich Komierowska, Roman Komierowski, NN.

Apogeum świetności familii przypadło na II poł. XIX wieku, gdy panem na Komierowie był Roman Komierowski, najwybitniejszy przedstawiciel rodu. Komierowski, doktor obojga praw, przez wiele lat był m.in. posłem do parlamentu Rzeszy. Współzakładał również Towarzystwo Naukowe w Toruniu - pierwsze polskie towarzystwo naukowe na Pomorzu. Roman miał jednego syna, Tomasza - mojego ojca.

Róża z Zamoyskich Komierowska, żona Tomasza Komierowskiego i matka Andrzeja.

Róża z Zamoyskich Komierowska, żona Tomasza Komierowskiego i matka Andrzeja.

W czasie I wojny światowej mój ojciec, tak jak wielu innych Polaków z Pomorza, służył w armii niemieckiej. Pod koniec wojny poznał Różę Zamoyską, która niebawem została jego żoną. Ślub odbył się w Warszawie. Po powrocie młodzi objęli w posiadanie Komierowo, natomiast Roman Komierowski zamieszkał w majątku Nieżychowo w Wielkopolsce.

1926 - 1939

Arkadia

Dzieciństwo moje, spędzone głównie w Komierowie, wspominam jak najlepiej. Nawet to, co za młodu bolało, po latach często wzrusza i wywołuje uśmiech. Wiele pamiętam: wakacje nad Bałtykiem, Stefcię Słoninę, zabawy z chłopakami ze wsi. Czy trawa naprawdę była wtedy zieleńsza, niebo bardziej błękitne, a landrynki słodsze? Czy tylko tak mi się wydaje?

Arkadia

Przełom lat 20. i 30. XX wieku. Róża z Zamoyskich Komierowska z synem Andrzejem na tarasie pałacu w Komierowie.

Przełom lat 20. i 30. XX wieku. Róża z Zamoyskich Komierowska z synem Andrzejem na tarasie pałacu w Komierowie.

Zanim się urodziłem, moi rodzice stracili już dwójkę dzieci. Dlatego kiedy w 1926 roku ja zostałem poczęty, przykazano mojej matce leżeć w łóżku przez trzy miesiące przed planowanym terminem porodu. Mówiono mi, że kiedy przyszedłem na świat rodzice byli wniebowzięci ze szczęścia, lecz troska ich, aby nie powtórzyło się ze mną to samo, co z poprzednimi dziećmi, może czasem przechodziła w przesadę... W każdym razie kiedy przywieziono mnie do Komierowa, wszyscy mieszkańcy naszego majątku wyrażali swą radość - wieczorem kilkunastu pracowników stanęło przed domem i trzaskało z batów, a nasz leśniczy Józef Misiak wtórował im, strzelając w powietrze z dubeltówki.

Lata 30. XX w. Andrzej Komierowski i jego opiekunka Klara Mazur (“Nona”) na schodach w parku w Komierowie.

Lata 30. XX w. Andrzej Komierowski i jego opiekunka Klara Mazur (“Nona”) na schodach w parku w Komierowie.

Byłem bardzo wątłym niemowlęciem. Ponieważ moja matka nie miała pokarmu, zatrudniono dla mnie mamkę. Kiedy miałem sześć tygodni przyjechała z Gdańska moja kochana “Nona”, czyli Klara Mazur. Po śmierci mamy w 1931 roku “Nona” stała się mi szczególnie bliska. Mile wspominam też kamerdynera Franciszka Misia. Franuś bardzo mnie kochał, woził mnie w moim miniaturowym wozie drabiniastym i był bardzo przywiązany do mojej rodziny.

Lata 30. XX w. Andrzej Komierowski na nadmorskim molo.

Lata 30. XX w. Andrzej Komierowski na nadmorskim molo.

Jako dziecko byłem cherlawy, nie miałem apetytu, dostawałem tran i jakieś pigułki na wzmocnienie. “Nona” brała mnie na codzienne spacery, a po obiedzie musiałem leżeć - i czasem zasypiałem. Z troski o zdrowie ojciec wysyłał mnie w góry i nad morze. Mój pierwszy pobyt nad Bałtykiem miał miejsce w 1935 roku. Od razu polubiłem plażę i trochę słoną wodę. Również moje późniejsze wakacje nad morzem uważam za bardzo udane, a jeździłem tam w zasadzie co roku!

Lata 30. XX w. Andrzej Komierowski na swoim kucu.

Lata 30. XX w. Andrzej Komierowski na swoim kucu.

Ojciec kochał konie. Lubił też lasy i dużo polował. W Komierowie nie brakowało zwierząt. Nasz leśniczy Józef Misiak miał specjalny talent tresowania psów myśliwskich, hodowaliśmy też znakomite konie. Pamiętam jak ojciec kupił mi kucę, która nazywała się Baśka. Jazdy konnej uczył mnie stangret Franciszek Chraplak, dawny kawalerzysta. Kiedy już nie spadałem z Baśki jak worek kartofli, ojciec zaczął mnie zabierać w pole. Ponadto czasami powoziłem bryczką, co sprawiało mi dużo przyjemności.

Przełom lat 20. i 30. XX w. Andrzej Komierowski w parku przy pałacu w Komierowie.

Przełom lat 20. i 30. XX w. Andrzej Komierowski w parku przy pałacu w Komierowie.

Jako że nie miałem rodzeństwa, dużo czasu spędzałem w towarzystwie chłopców ze wsi. Razem bawiliśmy się w złodziei i policjantów lub w chowanego, a w zimie jeździliśmy na sankach. Przeżyliśmy razem wiele przygód. Nie powiem - niektóre z nich kończyły się laniem od ojca. Z częścią kolegów służyłem również jako ministrant w kościele w Komierowie.

Przełom lat 20. i 30. XX w. Andrzej Komierowski z Klarą Mazur (“Noną”).

Przełom lat 20. i 30. XX w. Andrzej Komierowski z Klarą Mazur (“Noną”).

W czasie niedzielnych kazań my, ministranci, siedzieliśmy na stopniach ołtarza. Choć pobożni, nie bardzo zwracaliśmy uwagę na to, co ksiądz przekazuje. Nasza uwaga była skupiona na tym, jakie dziewczynki przyszły do kościoła oraz która z nich się nam najbardziej podoba. I mnie wpadła jedna w oko. Nazywała się Stefcia Słonina. Byłem tak nieśmiały, że nigdy nie starałem się zapoznać ze Stefcią, ale kupowałem cukierki oraz czekoladę i prosiłem Staszka, syna szofera, aby jej to dawał. Nigdy nie odkryłem, czy Staszek sam zjadał te łakocie, czy też docierały one do Stefci.

Lata 30. XX w. Andrzej Komierowski na plaży w Jastrzębiej Górze.

Lata 30. XX w. Andrzej Komierowski na plaży w Jastrzębiej Górze.

Moje ostatnie wakacje przed wybuchem wojny spędziłem między innymi w Jastrzębiej Górze nad morzem. Szczytem wrażeń z tych wakacji był przyjazd rajdowym samochodem marki Chevrolet na nowej drodze koło Rozewia. Jechaliśmy wtedy z prędkością 123 km/h. Samochód ten należał do pana Kamińskiego z Warszawy, który wypoczywał nad morzem w tym samym hotelu co my. Później bawiłem w Grudziądzu, gdzie 28 sierpnia odebrałem od ojca telefon, abym natychmiast wracał do Komierowa. Wróciłem. I wtedy to się dopiero zaczęło...

1939 - 1945

Okupacja

Dworzec kolejowy w Toruniu. Jest ostatni dzień sierpnia 1939 roku. Właśnie żegnam się z ojcem. Proszę go, żeby nie zostawał, ale ojciec odpowiada: “Komierowski należy do Komierowa i nikt go stamtąd nie ruszy”. Wsiadam do pociągu i odjeżdżam. Mam 13 lat. Jeszcze tego nie wiem, nie mogę wiedzieć, ale właśnie zaczynam przyspieszony kurs dorastania...

Okupacja

Ojciec bał się o mnie, dlatego wysłał nas (towarzyszyła mi jego sekretarka) do brata mojej matki, wuja Konstantego Zamoyskiego, do Adampola nad Bugiem. Pamiętam, jakby to było wczoraj... Wieczorem 31 sierpnia 1939 stoimy we trójkę na dworcu kolejowym w Toruniu. Przez megafony ogłoszono, że do naszego pociągu doczepiono 2 wagony pełne żołnierzy. Proszę ojca, aby z nami jechał. Ojciec twardo zaprzecza i mówi, że Komierowski należy do Komierowa i nikt go stamtąd nie ruszy. Wtedy to widzę ojca mego kochanego ostatni raz w życiu. Pociąg rusza w ciemną noc, ojciec wraca do Komierowa, a ja... a ja rozpoczynam wojenną wędrówkę.

Najpierw lądujemy w Adampolu. Później wraz z Zamoyskimi, Lubomirskimi, Radziwiłłami i Żółtowskimi jadę do Mankiewicz, skąd w dosyć dramatycznych okolicznościach trafiam do Lwowa. W grudniu 1939 roku mnie i dzieci wuja Konstantego Zamoyskiego czeka kolejna ryzykowna wyprawa. Wracamy bowiem do Adampola. W tym celu jedziemy pod Białystok, gdzie po wielu perypetiach udaje się nam przekroczyć granicę. To we Lwowie dowiedziałem się, że Niemcy zamordowali mi ojca. Od tej pory moją nową rodziną są Konstanty i Natalia Zamoyscy z Adampola. “Tatek” i “Mama”. Oraz ich dzieci - Hieronim (“Syn”), Krystyna (“Lula”) i Basia.

Prawdopodobnie lata 40. XX w. Andrzej Komierowski (u góry, z prawej strony) siedzący na schodach (być może w pałacu w Adampolu). Na zdjęciu widoczni też: Hieronim, Barbara i Krystyna Zamoyscy.

Prawdopodobnie lata 40. XX w. Andrzej Komierowski (u góry, z prawej strony) siedzący na schodach (być może w pałacu w Adampolu). Na zdjęciu widoczni też: Hieronim, Barbara i Krystyna Zamoyscy.

1939. Andrzej Komierowski z kuzynką Basią Zamoyską na tle Lwowa.

1939. Andrzej Komierowski z kuzynką Basią Zamoyską na tle Lwowa.

W Adampolu zacząłem pracę - najpierw przy żywicowaniu, później przy ścinaniu drzew. Nie jest lekko, ale życie jakoś się toczy. 22 czerwca 1941 roku Niemcy atakują Związek Radziecki. Doskonale słyszymy ogień artylerii niemieckiej - baterie są ustawione wzdłuż Bugu, około 5 kilometrów od nas. W sierpniu 1942 roku zostajemy zmuszeni do kolejnej przeprowadzki - majątek w Adampolu zajmują hitlerowcy. Wyprowadzamy się do dalekiego Krakowa, do kamienicy Lubomirskich przy ul. Św. Marka 7.

1940 - 1942. Andrzej Komierowski grający w tenisa w Adampolu.

1940 - 1942. Andrzej Komierowski grający w tenisa w Adampolu.

Lata 40. XX w. Andrzej Komierowski (z lewej) w towarzystwie Natalii Zamoyskiej (“Mamy”) i Hieronima Zamoyskiego (“Syna”).

Lata 40. XX w. Andrzej Komierowski (z lewej) w towarzystwie Natalii Zamoyskiej (“Mamy”) i Hieronima Zamoyskiego (“Syna”).

W Krakowie przydzielono nam 3 pokoje w oficynie. Było ciasno, dość brudno, ale przynajmniej mieliśmy dach nad głową. Znajduję pracę, uczę się, bawię. Czasami jeździmy do Niegoszowic, aby odetchnąć świeżym, wiejskim powietrzem. Całe swoje dotychczasowe życie spędziłem na wsi. Często myślimy i rozmawiamy o tym, że jak się wojna skończy, to oczywiście wrócimy do rodzinnych majątków. Nie wyobrażam sobie innego scenariusza! Ja bywam jeszcze w Balicach, Jesionce, Nawojowie. No i w Tyńcu, gdzie spędzam około miesiąca. Pobyt w klasztorze był, jak myślę, moim największym zbliżeniem do Boga i religii.

Prawdopodobnie lata 40. XX w. Klasztor w Tyńcu, w którym w 1944 roku Andrzej Komierowski ukrywał się przez kilka tygodni.

Prawdopodobnie lata 40. XX w. Klasztor w Tyńcu, w którym w 1944 roku Andrzej Komierowski ukrywał się przez kilka tygodni.

Prawdopodobnie lata 40. XX w. Klasztor w Tyńcu, w którym w 1944 roku Andrzej Komierowski ukrywał się przez kilka tygodni.

Prawdopodobnie lata 40. XX w. Inne ujęcie klasztoru w Tyńcu.

1945 - 1958

We dwoje

Lata 50. Komierowo stracone. Żyje się ciężko. Ale za to poznaję Jankę. Brzuch wypełniają mi motyle. Bierzemy ślub w kościele Gwiazda Morza w Sopocie. Żeniąc się, przechodzę jakby na inną planetę, gdyż Janka staje się moim nowym, najważniejszym przyjacielem. Nie ma już mnie. Od teraz jesteśmy my. I nasze wspólne życie.

We dwoje

Prawdopodobnie lata 40. XX w. Andrzej Komierowski (stoi z tyłu) wśród grupy osób przed Państwowym Ośrodkiem Szkolenia Handlowego we Wrocławiu.

Prawdopodobnie lata 40. XX w. Andrzej Komierowski (stoi z tyłu) wśród grupy osób przed Państwowym Ośrodkiem Szkolenia Handlowego we Wrocławiu.

Wojna wreszcie się kończy! W ciągu ostatnich lat często myślałem o Komierowie - ile ja tam po powrocie zmienię i ulepszę. Jednak nie trzeba było długo czekać, aby zrozumieć, że nowe polskie władze nie mają zamiaru oddać mi ojcowizny. Trzeba było się z tym pogodzić. Pochowałem ojca w Komierowie i chociaż odwiedzałem jeszcze wieś i okolicę, w moich planach życiowych nie mogło już być miejsca na Komierowo. Pomyślałem, że skoro nie wolno mi wrócić do pałacu, to chciałbym zobaczyć świat. Dlatego zdecydowałem, że pójdę na Akademię Handlową i skończę wydział konsularny. Jako pracownik konsulatu będę przenoszony z jednej placówki na inną i w ten sposób poznam kawałek świata.

1946 lub 1947. Andrzej Komierowski ze swoim motorem na pace ciężarówki.

1946 lub 1947. Andrzej Komierowski ze swoim motorem na pace ciężarówki.

W Krakowie studiuję i bawię się. Kupuję motocykl, Krysia Zamoyska załatwia mi prawo jazdy. Jazda motorem sprawiała mi dużą przyjemność. To tym środkiem lokomocji w 1946 i 1947 roku odbyłem dwie wyprawy dookoła Polski. Studia skończyłem po 3 latach. Był to wspaniały okres w moim życiu. Podczas pobytu w Krakowie poznałem wielu ludzi i przeżyłem wiele złych oraz dobrych chwil. Teraz, po skończeniu studiów, nadszedł jednak czas na przeprowadzkę. W Gdyni czekała na mnie praca na stanowisku maklera okrętowego. Zamieniam więc Kraków na Trójmiasto.

1955. Wjazd na Gubałówkę, zejście przez ul. Kościeliską drogą pod Reglami. Janina Komierowska siedząca na głazie przy rzece (prawdopodobnie Bystrej).

1955. Wjazd na Gubałówkę, zejście przez ul. Kościeliską drogą pod Reglami. Janina Komierowska siedząca na głazie przy rzece (prawdopodobnie Bystrej).

Początkowo moje wynagrodzenie jest tak niskie, że mogę sobie pozwolić tylko na chleb ze smalcem i herbatę. Praca jest jednak ciekawa. Poznaję wielu ludzi, sporo podróżuję. Wszystko to kończy się w 1951 roku, gdyż mój pracodawca, firma Rummel i Burton, przestaje egzystować. Szukam sobie innego zajęcia. Podczas pracy w gdyńskim porcie poznałem celnika Stefana Zumbacha. Otóż tenże odszedł od cła i został kierownikiem sklepu jubilerskiego w Gdańsku. Zumbach zatrudnił mnie u siebie - a wkrótce zapoznał z Janką, siostrą swojej żony...

1954. Andrzej i Janina Komierowscy w dniu swojego ślubu.

1954. Andrzej i Janina Komierowscy w dniu swojego ślubu.

31 października 1953 – tego dnia Stefan i Irena Zumbachowie zaprosili mnie do lokalu „Monopol”. Poznałem tam wtedy moją prawdziwą miłość, przyjaciółkę na lata, Jankę. Do dzisiaj czuję motyle w brzuchu, kiedy słyszę „C`est si bon” - to piosenka, przy której tańczyliśmy w “Monopolu”. Dalej już wszystko poszło szybko. Po dwóch miesiącach znajomości klęczę przed nią z pierścionkiem w ręku, czekając na to jedno magiczne słowo. Pobieramy się 13 czerwca 1954 roku w kościele Gwiazda Morza w Sopocie.

1955. Zakopane - Andrzej i Janina Komierowscy oraz Nina Pawlińska z dzieckiem spacerujący po Jaszczurówce.

1955. Zakopane - Andrzej i Janina Komierowscy oraz Nina Pawlińska z dzieckiem spacerujący po Jaszczurówce.

Nasze wspólne życie układało się nie najgorzej. Pracujemy, chociaż mogliby płacić lepiej. Janka poznaje “Tatkę” i “Mamę” Zamoyskich - przyjęli ją bardzo ciepło, tak jak się spodziewałem. Byłem nawet na szkoleniu w wojsku: poszedłem dobrowolnie i żałuję - jeden z moich najgorszych okresów w życiu. Nie przestajemy podróżować. Bywamy w Krakowie i w górach, na motorze objeżdżamy Polskę, później odbywamy dłuższy rajd wzdłuż Wybrzeża. W 1957 roku odwiedziłem Czechosłowację. Kupiłem wtedy piękną walizkę, półbuty dla Janki, dla siebie kilka krawatów. Pogoda była piękna, a piwo Pilzner fantastyczne.

1955. Andrzej i Janina Komierowscy w ogrodzie Tadeusza i Niny Pawlińskich w Pleszewie.

1955. Andrzej i Janina Komierowscy w ogrodzie Tadeusza i Niny Pawlińskich w Pleszewie.

Rok 1958 przyniósł ogromną zmianę w naszym życiu. Zumbachowie postanowili się przenieść do Szwajcarii. My też ciągle dyskutujemy, że musimy wyjechać z Polski, bo Komierowo nas tu nie trzyma i nie zanosi się na poprawę naszego losu. Do wyjazdu do Południowej Afryki przekonują nas listy od “Mamy”, która jest u “Syna”, Hieronima Zamoyskiego. Wreszcie podejmujemy decyzję o emigracji. Tak, chcemy spróbować ułożyć sobie życie na Czarnym Lądzie!

1958 - 1959

Szwajcaria

Nasi najbliżsi - Zamoyscy i Zumbachowie - wyjechali z kraju. My również zaczynamy myśleć o emigracji. Komierowo już nas tu nie trzyma, a wyrzucanie z pracy tylko dlatego, że się urodziło pod złym adresem, też może znudzić. No, więc jak? Pakujemy się? Wyjeżdżamy? Wyjeżdżamy! Zamykamy drzwi, żegnamy się, ruszamy w świat! Pierwszy przystanek - Szwajcaria.

Szwajcaria

Ileż to było nerwów! Do Południowej Afryki nie można wjechać bezpośrednio z Polski - musimy najpierw zostać w jakimś kraju Europy, aby władze emigracyjne mogły nas prześwietlić. Nasz wybór padł na Szwajcarię, gdzie zamieszkali Zumbachowie. Trudno opisać wszystkie możliwe trudności wyjazdu za granicę w 1958 roku, ale szczęśliwie udało się wszystko załatwić. 20 września wsiadamy na motocykl i ruszamy. Przed nami ponad 2000 km i wizyty w Pradze, Bratysławie, Wiedniu oraz Innsbrucku.

W niedzielę 28 września 1958 roku po wielu przygodach przekroczyliśmy granicę Szwajcarii. Pojechaliśmy do Kloten, gdzie oczekiwali nas Zumbachowie. To oni zaaranżowali moje spotkanie w sprawie pracy z panią Dali Schindler (z domu Wasilewska), żoną pana Alfreda Schindlera, właściciela dużej firmy z placówkami w Szwajcarii i RPA. 10 października zostałem zaproszony przez panią Dali na rozmowę do posiadłości Schindlerów w Hergiswil pod Lucerną. Tam omówiliśmy szczegóły mojej przyszłości w Szwajcarii. Ba - poruszyliśmy nawet kwestię pracy w Johannesburgu!

1959. Irena Zumbach z matką, Stefanią Klotzek, na balkonie mieszkania Zumbachów w Kloten.

1959. Irena Zumbach z matką, Stefanią Klotzek, na balkonie mieszkania Zumbachów w Kloten.

1957. Janina Komierowska (z prawej) z siostrą, Ireną Zumbach.

1957. Janina Komierowska (z prawej) z siostrą, Ireną Zumbach.

Po zalegalizowaniu pobytu wynajęliśmy ładne i niedrogie mieszkanie naprzeciwko głównego budynku fabryki Schindlera w Ebikonie. 17 listopada rozpocząłem tam umówioną pracę w dziale kontroli materiałowej. Cały czas żyliśmy skromnie, ale też cieszyliśmy się życiem. No i czekaliśmy na dalsze wiadomości - z Afryki i od Schindlerów. Najpierw udało się załatwić dla mnie posadę w firmie Schindlera w Johannesburgu. A 1 lipca 1959 r. przyszła wiadomość o przyznaniu nam wiz do RPA! Musieliśmy załatwić jeszcze bardzo dużo spraw przed wyjazdem. Wreszcie 31 sierpnia 1959 razem z naszym niezawodnym motorem MZ-250 rozpoczęliśmy podróż ze Szwajcarii ku lepszej przyszłości w Południowej Afryce!

1958. Janina Komierowska i Hilda Skarżyńska na szlaku turystycznym w okolicy góry Rigi w Szwajcarii.

1958. Janina Komierowska i Hilda Skarżyńska na szlaku turystycznym w okolicy góry Rigi w Szwajcarii.

1959. Andrzej Komierowski na swoim motorze na parkingu przy przełęczy Oberalp w Szwajcarii.

1959. Andrzej Komierowski na swoim motorze na parkingu przy przełęczy Oberalp w Szwajcarii.

1959. Andrzej Komierowski w biurze, podczas pracy w firmie Schindlera.

1959. Andrzej Komierowski w  biurze, podczas pracy w firmie Schindlera.

1 września dotarliśmy do w Paryża. Jeszcze tego samego dnia wyszliśmy na spotkanie z moim bratem ciotecznym Romanem Czarneckim. Piliśmy wino do późnych godzin nocnych. W Paryżu spędziliśmy 3 dni na intensywnym zwiedzaniu zabytków. Chcielibyśmy zostać dłużej, ale czas nas nagli. Pokonanie dalszej trasy przez Francję zajęło nam tydzień. Zatrzymywaliśmy się na odpoczynek i małe zwiedzanie w Lyonie, Nicei, Cannes, Monako, Marsylii i Lourdes. Motor daje radę. Do San Sebastian w Hiszpanii dojechaliśmy 12 września. Później, po krótkim odpoczynku i zwiedzaniu Madrytu, ruszyliśmy w kierunku Lizbony.

1959. Janina Komierowska (z lewej) z rodziną Zumbachów na tarasie kasyna w Monte Carlo.

1959. Janina Komierowska (z lewej) z rodziną Zumbachów na tarasie kasyna w Monte Carlo.

1959. W drodze do Lizbony. Andrzej Komierowski przy swoim motorze na przełęczy Somosierra.

1959. W drodze do Lizbony. Andrzej Komierowski przy swoim motorze na przełęczy Somosierra.

17 września dojechaliśmy do Lizbony. W pierwszej kolejności udaliśmy się do biura naszej linii okrętowej po odbiór ewentualnej poczty. W biurze czekały na nas niespodzianki - listy od znajomych i rodziny oraz kilka książek. Nazajutrz planowaliśmy zarezerwować dwuosobową kabinę na naszym statku „Angola”. Dzięki uprzejmości pierwszego oficera o imieniu Evelino, udało się! Teraz na spokojnie mogliśmy zabrać się za zwiedzanie okolicy. Z Lizbony wypłynęliśmy 23 września. Po dwóch dniach rejsu przez Atlantyk Evelino oznajmił nam, że mamy spędzać czas na pokładzie drugiej klasy oraz korzystać z tamtejszej stołówki. Niesamowicie miła sytuacja. Jedzenie o niebo smaczniejsze! W ogóle rejs okazał się fantastycznym doświadczeniem.

1959. Andrzej Komierowski na leżaku na pokładzie statku „Angola”.

1959. Andrzej Komierowski na leżaku na pokładzie statku „Angola”.

1959. Andrzej Komierowski (z prawej) i pierwszy oficer na statku „Angola” – Evelino.

1959. Andrzej Komierowski (z prawej) i pierwszy oficer na statku „Angola” – Evelino.

4 października dotarliśmy do Luandy w Angoli. Zanim zeszliśmy na ląd musieliśmy poczekać, aż skończy się paradne powitanie jakiegoś generała, który płynął razem z nami. 9 października dopływamy do Kapsztadu, ale my wysiadamy dopiero w Lourenco Marques w Mozambiku. Po opuszczeniu portu poczuliśmy cudowny zapach kwitnących pomarańczy. A więc tak pachnie Afryka! Dalszą drogę do Johannesburga pokonujemy pociągiem. Na dworcu czekają na nas Hieronim Zamoyski z żoną Daisy. Wychodzimy z wagonu z obawami, ale i z nadziejami na nowe, lepsze życie.

1959. Port w Lourenco Marques- wyładunek motocykla Andrzeja Komierowskiego.

1959. Port w Lourenco Marques - wyładunek motocykla Andrzeja Komierowskiego.

1959 - 1991

Afryka

Kochani Zamoyscy odebrali nas w Johannesburgu. Serca biły nam jak oszalałe, gdy wysiadaliśmy z naszym niewielkim bagażem na dworcu. Patrzyłem na kolorowy tłum na ulicy, na domy i fantastyczne afrykańskie niebo. “Co nam przyniesiesz, ty nasze wymarzone, żywiołowe, dziwne miasto?” - pomyśleliśmy wtedy z Janką. Tak zaczęła się nasza przygoda z Południową Afryką.

Afryka

1959. Janina Komierowska przy oknie w pierwszym mieszkaniu Komierowskich przy Wanderers Street w Johannesburgu.

1959. Janina Komierowska przy oknie w pierwszym mieszkaniu Komierowskich przy Wanderers Street w Johannesburgu.

Szczęście nas nie opuszczało. Kochani Hieronim (“Syn”) i Daisy Zamoyscy zaopiekowali się nami w pierwszych tygodniach naszego pobytu w Afryce. Podjąłem pracę, oczywiście u Schindlera, chociaż początkowo była to umowa wstępna na okres 3 miesięcy. Ostatecznie pracowałem tam do emerytury! Przysłowiowy łut szczęścia potrzebny był także, aby znaleźć własne mieszkanie. To pierwsze lokum znajdowało się na czwartym piętrze budynku w samym centrum miasta. Wymagało trochę pracy, ale to nasz pierwszy, własny kąt. Co z tego, że z tapczanem i  pościelą pożyczonymi od Zamoyskich! Kolejnym wyzwaniem było opanowanie języka angielskiego, ponieważ niemiecki okazał się niewystarczający. Dotyczyło to zwłaszcza mojej Janeczki.

1962. Południowoafrykańska Polonia (m.in. Komierowscy, Sadowscy, Włodzimierz Strzałkowski) przy stole na Balu Polskim.

1962. Południowoafrykańska Polonia (m.in. Komierowscy, Sadowscy, Włodzimierz Strzałkowski) przy stole na Balu Polskim.

Poszerza się grono naszych znajomych. Do tych najbliższych zaliczają się: Sadowscy, Strzałkowscy, Hrabarowie, Andrzej Mańko z żoną. Oczywiście utrzymujemy kontakt z rodziną, głównie z Zamoyskimi i Zumbachami. Kiedy tak o tym myślę, to my nigdy nie zamykaliśmy się w czterech ścianach. Podróżowaliśmy, prowadziliśmy bogate życie towarzyskie, pracowaliśmy. W naszym ciasnym mieszkanku pojawiają się także zwierzęta – najpierw dwie papużki. Zawsze posiadaliśmy jakieś towarzystwo tego rodzaju - chociaż głównie były to psy. Pierwszymi „obrońcami” naszego domu zostały dwa pieski rasy ridgeback.

1964. Długo wyczekiwana wizyta mamy Janki. Janina Komierowska ze swoją mamą, Stefanią Klotzek.

1964. Długo wyczekiwana wizyta mamy Janki. Janina Komierowska ze swoją mamą, Stefanią Klotzek.

W 1962 roku odwiedzają nas po raz pierwszy Stefan i Irka Zumbachowie. To krótka wizyta, a przecież nie widzieliśmy się trzy lata. Wyjazd do Pretorii, zwiedzanie Johannesburga i już musimy sobie powiedzieć “do zobaczenia” - niestety w bliżej nieokreślonym czasie. Dużo radości sprawiła nam również wizyta mamy Janki, którą gościliśmy od czerwca 1963 do lutego 1964 roku. Później na dłużej odwiedzają nas jeszcze między innymi Pawlińscy, Henryk Kulczyk z żoną, kilkukrotnie Zumbachowie. Zawsze bardzo się cieszymy na te wizyty.

1965. Andrzej Komierowski na tle jego właśnie budowanego domu w Northcliff niedaleko Johannesburga.

1965. Andrzej Komierowski na tle jego właśnie budowanego domu w Northcliff niedaleko Johannesburga.

Z każdym kolejnym rokiem czuliśmy się tutaj coraz swobodniej. Dosyć szybko podjęliśmy decyzję o budowie pierwszego własnego domu w Afryce. Sami zastanawialiśmy się jak to możliwe - po ledwie kilku latach od przybycia do Afryki z 5 funtami w kieszeni? Pamiętam ten dzień, gdy staliśmy przy domu, przed nieistniejącym jeszcze ogrodem, i już się nie baliśmy. Z ciężkim sercem sprzedawaliśmy ten dom w 1986 roku, ale nie było wyjścia - emeryturę postanowiliśmy spędzić w spokojniejszej okolicy. Przeprowadziliśmy się wtedy do Somerset West niedaleko Kapsztadu. Nową posesję nazwaliśmy „Ce’est si bon” – na pamiątkę piosenki, przy której tańczyliśmy po raz pierwszy. Bardzo żałowaliśmy pozostawionych w Johannesburgu przyjaciół, ale tak to jest w życiu – składa się ono z powitań i pożegnań.

1960. Andrzej Komierowski (w komży) oraz Karol Mikołaj Radziwiłł i Izabella Róża Radziwiłłowa podczas obchodów złotych godów Radziwiłłów.

1960. Andrzej Komierowski (w komży) oraz Karol Mikołaj Radziwiłł i Izabella Róża Radziwiłłowa podczas obchodów złotych godów Radziwiłłów.

Chociaż znaliśmy południowoafrykańską “arystokrację”: Radziwiłłów, Potockich i innych, najlepiej czuliśmy się w towarzystwie “zwykłych” znajomych ze swojej paczki. Razem zwiedzaliśmy Afrykę, spędzaliśmy urlopy, bawiliśmy się i świętowaliśmy. Ale nie dane nam było zapomnieć o naszym pochodzeniu. W 1984 roku dostaliśmy list od ks. Henryka Cyrzana, który planował budowę kościoła w Komierowie. Oczywiście na miarę naszych możliwości pomagaliśmy mu w realizacji tego ambitnego celu. W ten oto sposób Komierowo dosyć niespodziewanie wróciło do naszego życia...

1989. Janina i Andrzej Komierowscy z ks. Henrykiem Cyrzanem przed pałacem w Komierowie.

1989. Janina i Andrzej Komierowscy z ks. Henrykiem Cyrzanem przed pałacem w Komierowie.

W 1989 roku udało nam się odwiedzić Polskę. Wreszcie, po wielu latach na obczyźnie, zobaczyłem ponownie Kraków, Adampol, Różankę, no i oczywiście Komierowo. Spotkaliśmy się też z długo niewidzianymi przyjaciółmi i krewnymi. Naturalnie cała nasza wizyta była bardzo wzruszająca. To wtedy zaczęła we mnie kiełkować myśl o powrocie do domu. Gdy sytuacja w Polsce zaczęła się zmieniać, podjęliśmy decyzję o powrocie. To miała być nasza ostatnia, wielka podróż. Ach, no właśnie - podróże!

1939 - 1991

Podróże

Od małego lubiłem podróżować. Zaczęło się jeszcze przed wojną - od wakacji nad Bałtykiem i szkolnej wycieczki do Lwowa. Moje życie, później już nasze życie, tak się potoczyło, że miałem szczęście zobaczyć wiele wspaniałych miejsc na całym świecie. Zwiedziłem spory kawał Europy i Afryki, byłem w Australii i obydwu Amerykach. Zresztą - proszę się samemu przekonać!

Podróże

Lata 30. Zdjęcie klasowe, prawdopodobnie uczniów z klasy Andrzeja Komierowskiego w Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. Andrzej Komierowski może być chłopcem, który siedzi w pierwszym rzędzie, trzeci od lewej strony. Jako uczeń tej szkoły wyjechał na wycieczkę do Lwowa i okolic.

Lata 30. Zdjęcie klasowe, prawdopodobnie uczniów z klasy Andrzeja Komierowskiego w Gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. Andrzej Komierowski może być chłopcem, który siedzi w pierwszym rzędzie, trzeci od lewej strony. Jako uczeń tej szkoły wyjechał na wycieczkę do Lwowa i okolic.

Podróże zawsze były moją pasją. Pierwszą poważną wyprawą w moim życiu była szkolna wycieczka do Lwowa i okolic. Pamiętam zbieg Zbrucza i Dniestru na granicy Polski, Rumunii i Związku Radzieckiego. Krajobraz niezbyt ciekawy, ale sam fakt znajdowania się na granicy trzech państw był interesujący. Z daleka widzieliśmy patrole graniczne na brzegu sowieckim. I jeszcze nadszedł ciekawy dla mnie moment, kiedy pociąg przejechał przez terytorium Rumunii i zatrzymał się na rumuńskiej stacji. Nie omieszkałem otworzyć drzwi i postawić nogi na gruncie rumuńskim, aby zaliczyć ten kraj jako odwiedzony przeze mnie. Przypuszczam, że już wtedy wykiełkowała w moim chłopięcym umyśle chęć zobaczenia świata.

1956. Andrzej Komierowski siedzący na głazach na tle Wodospadu Szklarki.

1956. Andrzej Komierowski siedzący na głazach na tle Wodospadu Szklarki.

W młodości dużo podróżowałem po kraju. Po ślubie w wyprawach bardzo często towarzyszyła mi Janka. Naszym głównym środkiem lokomocji był wtedy motor. Pamiętam jedną z takich eskapad. W lipcu 1957 roku wyjechaliśmy na kilkudniowy rajd wzdłuż Wybrzeża. Na autostradzie w pobliżu Szczecina nie mogłem sobie odmówić przyjemności sprawdzenia mocy naszego motoru. Pędziliśmy jak dwa duchy - i tylko warkot silnika przecinał ciszę. Wspaniałe uczucie!

1959. W drodze do Afryki. Andrzej Komierowski przy swoim motorze na przełęczy Puerta de Miravete w Hiszpanii.

1959. W drodze do Afryki. Andrzej Komierowski przy swoim motorze na przełęczy Puerta de Miravete w Hiszpanii.

W 1958 roku czekała nas poważna wyprawa. Wiązała się ona z decyzją o emigracji. Po załatwieniu dziesiątków formalności opuszczaliśmy ojczyznę, w której wtedy nie widzieliśmy dla siebie przyszłości. W ciągu 8 dni przejechaliśmy 2307 km. Po drodze do Kloten w Szwajcarii odwiedziliśmy m.in. Gniezno, Pragę, Bratysławę, Wiedeń i Innsbruck. Niestety więcej czasu na zwiedzanie mieliśmy tylko we Wiedniu. Rok w Szwajcarii także wiązał się z krótszymi i dłuższymi wyprawami. Wreszcie 31 sierpnia 1959 roku wyruszamy w podróż życia - najpierw jedziemy motorem do Lizbony, stamtąd płyniemy statkiem do Południowej Afryki.

1974. Andrzej i Janina Komierowscy oraz Barbara Mańko na tarasie ośrodka wypoczynkowego w Mount Sheba.

1974. Andrzej i Janina Komierowscy oraz Barbara Mańko na tarasie ośrodka wypoczynkowego w Mount Sheba.

Nasze pierwsze wyjazdy w Afryce miały bardziej charakter wypadów niż wypraw; byliśmy wszak ograniczeni zasobami finansowymi. Początkowo poznawaliśmy państwo, które nas przygarnęło. Odwiedzamy Drakensberg (Góry Smocze), Drummond ze słynną „Valley of Thousand Hills”, Durban, Umtatę, Knysnę, Kapsztad i wreszcie Przylądek Dobrej Nadziei, gdzie podziwiamy granicę dwóch oceanów: Atlantyku i Oceanu Indyjskiego. Jeszcze później poznajemy Pretorię i Park Narodowy Krugera. Przemieszczamy się autem. W Afryce zamieniłem motor na samochód.

1971. Andrzej Komierowski w samochodzie, w tle słoń w Parku Narodowym Etoszy w Namibii.

1971. Andrzej Komierowski w samochodzie, w tle słoń w Parku Narodowym Etoszy w Namibii.

Premierową podróż poza granice Południowej Afryki odbyliśmy do Rodezji i Nyasaland (obecnie Zimbabwe, Zambia, Malawi). Nyasaland powitał nas piękną roślinnością i krajobrazami, które zapierają dech w piersiach. Wspaniale było zobaczyć Wodospady Wiktorii. Równie duże wrażenie zrobił na nas pobyt nad rzeką Zambezi w rezerwacie dzikich zwierząt - Wankie Game Reserve. Właśnie tam jedliśmy najsmaczniejsze w życiu banany – zielone, malutkie, ale przepyszne. W 1965 roku odwiedzamy Mozambik. W 1971 roku zwiedzamy Etosha National Park w Namibii – jeden z największych na świecie rezerwatów dzikiej zwierzyny. Ostatnią „afrykańską” podróż odbyliśmy do Botswany w roku 1975.

1972. Andrzej Komierowski na tle Ponte Cavour w Rzymie.

1972. Andrzej Komierowski na tle Ponte Cavour w Rzymie.

W 1972 roku otrzymałem w pracy status pracowników - Szwajcarów. W związku z tym przysługiwał mi co kilka lat płatny urlop z bezpłatnym biletem lotniczym dla rodziny - do Szwajcarii i z powrotem. A skoro tak, decyzja zapadła szybko - 25 lutego ruszamy do Europy! Najpierw lot do Rzymu na trzydniowy pobyt, następnie cały miesiąc u Zumbachów w Szwajcarii. Niejako przy okazji odwiedzamy Niemcy, Holandię i Wielką Brytanię. Ciekawa rzecz – przemierzyliśmy spory kawałek Europy, a to zaledwie 2093 kilometry. Jaka ta Europa mała w porównaniu z Afryką!

1976. Andrzej Komierowski na tle Statuy Wolności w Nowym Jorku.

1976. Andrzej Komierowski na tle Statuy Wolności w Nowym Jorku.

W marcu 1976 czekała nas kolejna przygoda. Tym razem: Szwajcaria i obie Ameryki. W Bostonie odwiedzamy „Mamę” Zamoyską, później udajemy się do Nowego Jorku. Autobus wycieczkowy obwozi nas po całym mieście. Z jego okien podziwiamy: majestatyczną Statuę Wolności, Empire State Building, Chinatown, Broadway, Wall Street, Brooklyn, Central Park. Kolejny punkt na trasie - Kanada. W Calgary spotykamy się z Rafałem Komierowskim, który pochodzi z mazowieckiej linii rodu. Kolejny punkt podróży to Vancouver, skąd odlatujemy do Limy, stolicy Peru. Z lotu ptaka podziwiamy Cuzco i Machu Picchu – pozostałości państwa Inków. Paragwaj przywitał nas zgiełkiem na lotnisku oraz niemiłymi celnikami, ale hotel, który znalazłem, zrobił na nas niesamowite wrażenie. A widok z naszego okna – obraz, którego nie powstydziłby się mistrz akwareli! Naszą wyprawę zakończyliśmy w Brazylii.

1981. Janina Komierowska z kangurem w Koala Park w Sydney.

1981. Janina Komierowska z kangurem w Koala Park w Sydney.

W 1981 roku postanowiliśmy urządzić sobie wycieczkę dookoła świata. Zaczęliśmy od zwiedzania Australii. Duże wrażenie zrobiło na nas Sydney - to miasto bardzo nowoczesne, z dobrą atmosferą. Szkoda, że nie udało nam się dotrzeć do Parku Narodowego Kościuszki. Niestety przeszkodziła w tym awaria naszego auta. Z gościnnej i świetnie zorganizowanej Australii lecimy do Nowej Zelandii, gdzie spędzamy prawie tydzień. W ciągu kilkunastu kolejnych dni meldujemy się w Nowej Zelandii, Honolulu na Hawajach, Los Angeles, Calgary, Montrealu, Bostonie i w Szwajcarii, po czym wracamy do Johannesburga. Nasza wyprawa trwała prawie miesiąc!

1989. Sentymentalna podróż po latach. Andrzej Komierowski przed pałacem w Komierowie.

1989. Sentymentalna podróż po latach. Andrzej Komierowski przed pałacem w Komierowie.

W 1989 roku miała miejsce nasza wielka sentymentalna podróż, nasz powrót do korzeni - do Polski. Oczywiście to była wyjątkowa wyprawa. Ja już o tym wspominałem; cóż, pewnie trochę się powtórzę... To, że po wielu latach wróciliśmy do ojczyzny, to jedno. Ale co tu ukrywać - pobyt w Komierowie, Adampolu, Różance i Krakowie, spotkania z ludźmi, których się tak długo nie widziało, to wszystko wywołało duże emocje. Pewne rzeczy w kraju nas irytowały, inne rozczulały. Plusów było jednak więcej i po naszej wizycie coraz poważniej zaczęliśmy myśleć o powrocie.

1991

Powrót

Po ponad 30 latach na obczyźnie zdecydowaliśmy się wrócić do Polski. Powód był dosyć oczywisty: to szansa na odzyskanie Komierowa. Co prawda mieszkanie w pałacu nie należy do najwygodniejszych, ale tylko do czasu. Kiedy odzyskam prawo własności mojego domu, wiele się zmieni. Póki co - czekamy. I oswajamy się z Polską.

Powrót

1990. Ostatnie tygodnie w Afryce. Janina Komierowska w ogrodzie domu Komierowskich w Somerset West.

1990. Ostatnie tygodnie w Afryce. Janina Komierowska w ogrodzie domu Komierowskich w Somerset West.

Kwiecień 1991 roku. Nasz pobyt w RPA dobiegł końca. Nadszedł dzień wyjazdu. Opuszczenie kraju, który był domem przez 31 lat, i przyjaciół, z którymi się tyle przeżyło, nie jest łatwe. Ale w Polsce zaszło wiele zmian. Pojawiła się realna szansa na odzyskanie Komierowa. I z tej szansy po prostu nie mogłem, nie mogliśmy, zrezygnować.

1991. Już prawie w Komierowie. Andrzej Komierowski modli się przy krzyżu nieopodal wsi.

1991. Już prawie w Komierowie. Andrzej Komierowski modli się przy krzyżu nieopodal wsi.

Z lotniska w Johannesburgu odlatujemy do Frankfurtu w Niemczech. Na krótko zatrzymujemy się w Dierdorf, skąd z telewizorem i psiakami na tylnych siedzeniach wyjeżdżamy samochodem do Polski. Granicę przekroczyliśmy w Słubicach. Gdy dojechaliśmy do Komierowa, przy drewnianym krzyżu na rozdrożu pomodliliśmy się, dziękując Bogu za szczęśliwą podróż. Oczywiście w pałacu nikogo nie zaskoczyliśmy. Nasz przyjazd był zaplanowany i omówiony z ówczesnym zarządcą majątku.

1991. Andrzej Komierowski przy drzwiach do pałacu w Komierowie.

1991. Andrzej Komierowski przy drzwiach do pałacu w Komierowie.

Pałac z parkiem należał do PGR-u. Kierownikiem gospodarstwa był wtedy Bolek Balcer. Nasza sytuacja wyglądała tak, że dopóki nie wejdzie prawo o zwrocie własności, jesteśmy gośćmi Bolka. Równocześnie staramy się o pozwolenie burmistrza i wojewody na zamieszkanie w pałacu. Wszyscy wykazują zrozumienie i deklarują pomoc, jednak pod względem prawnym sytuacja nic a nic nie zmienia się na naszą korzyść. Przed naszym powrotem wiele wskazywało na to, że odzyskanie praw do pałacu to w zasadzie kwestia dni, dlatego teraz czujemy się zaskoczeni i wręcz oszukani przez polskie władze.

1992. Andrzej i Janina Komierowscy nad Jeziorem Sępoleńskim w Sępólnie Krajeńskim.

1992. Andrzej i Janina Komierowscy nad Jeziorem Sępoleńskim w Sępólnie Krajeńskim.

Mijały kolejne tygodnie, natomiast w sprawie reprywatyzacji pałacu nadal nic się nie działo. Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa nie zamierzała niczego ani sprzedać za symboliczną złotówkę, ani tym bardziej oddać za darmo. Można było oczywiście pałac wykupić za kwotę wyceny, ale postanowiłem, że na to nie pójdę. Uważałem pałac za dom, którego kiedyś mnie bezprawnie pozbawiono, a swojej własności odkupywać od państwa nie będę! Lecz kiedy nadeszła jesień zdałem sobie sprawę, że z powodu zbliżających się chłodów nie możemy pozostać z Janką w Komierowie. Zamieniliśmy wielki pałac na dużo mniejszy dom w pobliskim Sępólnie Krajeńskim.

1991. Wizyta przyjaciół. Andrzej Komierowski oraz Bożena i Andrzej Mańkowie podczas spaceru po parku w Komierowie.

1991. Wizyta przyjaciół. Andrzej Komierowski oraz Bożena i Andrzej Mańkowie podczas spaceru po parku w Komierowie.

Nasz powrót wywołał spore poruszenie. Z pewnym zdziwieniem zauważyliśmy, że staliśmy się trochę taką lokalną atrakcją. Odwiedzały nas całe klasy, żeby posłuchać opowieści o historii rodu. Pojawili się dziennikarze i studenci, pojawiły się zaproszenia na imprezy kulturalne i prelekcje. Rozgłos bywał męczący, ale podchodziliśmy do tego ze zrozumieniem. Na szczęście mieliśmy wokół siebie dobrych, życzliwych ludzi, którzy nam naprawdę dużo pomogli. Wielką radość sprawiały nam również wizyty rodziny i przyjaciół z Afryki.

Epilog

Oto testament mojego ojca: “Komierowski należy do Komierowa i nikt go stamtąd nie ruszy”. Wykrakałeś, tato. Długo to trwało, ale udało się. Komierowo jest już prawie w naszych rękach. Zastanawiamy się teraz z Janką, jak zagospodarować pałac. Myślimy o pensjonacie dla amerykańskiej Polonii. Tak, to by się mogło udać...

Epilog

1989. Andrzej i Janina Komierowscy na cmentarzu w Komierowie, przy grobie ojca Andrzeja, Tomasza Komierowskiego.

1989. Andrzej i Janina Komierowscy na cmentarzu w Komierowie, przy grobie ojca Andrzeja, Tomasza Komierowskiego.

Komierowo raz było bliżej Komierowskich, raz dalej. Jednak bez względu na okoliczności przejęcie pałacu było dla nich kwestią czasu - bo przecież “Komierowski należy do Komierowa i nikt go stamtąd nie ruszy”. Dlatego Andrzej i Janina cały czas układali sobie w głowach, jak zagospodarują tę nieruchomość. W grę wchodziło m.in. uruchomienie pensjonatu dla amerykańskiej Polonii. Niestety Andrzej Komierowski nie mógłby nam o tym opowiedzieć. Ostatni z pomorskiej gałęzi rodu zmarł bowiem 1 stycznia 1994 roku. Andrzej musi zamilknąć, ale historia walki o pałac ma przecież ciąg dalszy. Resztę opowiemy więc my.

Fotografie, pamiętnik, notesy i kalendarze… Niewielka część bibliotecznych pamiątek po Andrzeju i Janinie Komierowskich.

Fotografie, pamiętnik, notesy i kalendarze... Niewielka część bibliotecznych pamiątek po Andrzeju i Janinie Komierowskich.

Po śmierci Andrzeja Komierowskiego jego batalię o zwrot rodzinnego majątku kontynuowała żona, Janina Komierowska. W 1997 roku Komierowscy dopięli swego - dzięki wsparciu rodziny Janina kupiła pałac od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Andrzej inaczej wyobrażał sobie odzyskanie ojcowizny, jednak jego żona nie miała wyjścia. Gdyby nie kupiła Komierowa, majątek po prostu zostałby wystawiony na przetarg publiczny. Po transakcji wszelkie prawa do zespołu pałacowo-parkowego przeniesiono na Komierowskich z Warszawy, z mazowieckiej gałęzi rodu.

1993. Janina Komierowska i Danuta Strzałkowska, przyjaciółka z RPA, na spacerze.

1993. Janina Komierowska i Danuta Strzałkowska, przyjaciółka z RPA, na spacerze.

Janina Komierowska zmarła w 2008 roku. Pochowano ją u boku męża na cmentarzu w Komierowie. Zgodnie z testamentem zmarłej do Biblioteki Publicznej w Sępólnie Krajeńskim trafił pokaźny księgozbiór Komierowskich oraz bogata kolekcja ich pamiątek rodzinnych. Biblioteka wydała również wspomnienia Janiny Komierowskiej, zatytułowane “Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy...”. Dzięki temu historią Andrzeja i Janiny możemy się dzielić z innymi - w tym z Tobą. Jeśli chciałbyś dowiedzieć się więcej o ich życiu, lub gdybyś mógł wzbogacić naszą wiedzę o Komierowskich i Komierowie - skontaktuj się z sępoleńską biblioteką!

2018. W ramach bibliotecznego projektu powstała nie tylko niniejsza strona internetowa. Wraz z uczniami Szkoły Podstawowej nr 1 w Sępólnie Krajeńskim przygotowaliśmy wystawę poświęconą Andrzejowi Komierowskiemu. W Komierowie odbyła się również sesja fotograficzna dla dzieci i młodzieży - na zdjęciu nasze modelki na tle odrestaurowanego pałacu.

2018. W ramach bibliotecznego projektu powstała nie tylko niniejsza strona internetowa. Wraz z uczniami Szkoły Podstawowej nr 1 w Sępólnie Krajeńskim przygotowaliśmy wystawę poświęconą Andrzejowi Komierowskiemu. W Komierowie odbyła się również sesja fotograficzna dla dzieci i młodzieży - na zdjęciu nasze modelki na tle odrestaurowanego pałacu.

Andrzejowi Komierowskiemu spodobałby się koniec tej historii. Kilkanaście lat po nabyciu pałacu rozpoczęto bowiem prace, których celem było przywrócenie blasku całemu zespołowi pałacowo-parkowemu w Komierowie. I to się w pełni udało. Obecni właściciele urządzili w pałacu hotel. Obiekt znowu tętni życiem i jest w rękach Komierowskich. Cele, które stawiali przed sobą bohaterowie naszej opowieści, zostały osiągnięte. Czego chcieć więcej?

O projekcie

Kolekcja archiwalna Janiny i Andrzeja Komierowskich stanowi istotną część archiwum Biblioteki Publicznej w Sępólnie Krajeńskim. Po opracowaniu większości ogromnego zbioru fotografii, udostępnieniu jej w Cyfrowym Archiwum Tradycji Lokalnej i po wydaniu wspomnień Janiny Komierowskiej, nadszedł czas na kolejne działanie. Dzięki dofinansowaniu uzyskanemu z Muzeum Historii Polski w ramach programu "Patriotyzm Jutra", w 2018 roku zrealizowaliśmy projekt "Komierowscy. Wszystkie drogi prowadzą do domu".

Na projekt składały się dwa główne działania: stworzenie wystawy oraz strony internetowej o Andrzeju Komierowskim. Przygotowaniem treści na stronę zajęła się grupa osób zainteresowanych historią Komierowskich. Za wystawę odpowiadały dziewczęta z Koła Fotograficznego przy Szkole Podstawowej nr 1 w Sępólnie Krajeńskim.

Na warsztatach ze storytellingu i design thinkingu powstał projekt graficzny strony oraz zrodził się pomysł, żeby historię Komierowskich przedstawić tak, jakby opowiadał ją sam Andrzej Komierowski. W tekście umieściliśmy pojedyncze frazy zaczerpnięte z pamiętnika Komierowskiego, niemniej nasza opowieść jest tylko stylizowana na narrację Andrzeja. Prosimy o tym nie zapominać! Identyczną formułę zastosowaliśmy podczas przygotowywania plansz wystawowych. Wszystkie materiały dostępne na stronie www.komierowscy.pl objęte są licencją Creative Commons BY-NC-ND.

Oczywiście dziękujemy tutaj osobom zaangażowanym w realizację projektu. Moi drodzy, wykonaliście kawał naprawdę dobrej roboty! Z kronikarskiego obowiązku dodać trzeba, że całość prac koordynował Łukasz Jakubowski, pracownik Biblioteki Publicznej w Sępólnie Krajeńskim. Na sam koniec ponawiamy nasz apel - będziemy bardzo wdzięczni każdemu, kto wzbogaci naszą wiedzę o Komierowskich, Komierowie lub regionie. Wiemy, że przed nami jeszcze dużo do odkrycia!

Dofinansowano ze środków Muzeum Historii Polski w Warszawie w ramach programu "Patriotyzm Jutra"

Informacja o ciasteczkach

Biblioteka Publiczna w Sępólnie na stronie www.komierowscy.pl wykorzystuje ciasteczka, zwane dalej plikami cookie.
Cookies to małe pliki tekstowe zapisywane na komputerze użytkownika lub na jego urządzeniu mobilnym. Na tej stronie korzystamy z usług podmiotów trzecich, które wykorzystują pliki cookies w następujących celach:

  • monitorowanie ruchu na naszej stronie WWW;
  • zbieranie anonimowych, zbiorczych statystyk, które pozwalają nam zrozumieć, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej,
  • ustalanie liczby anonimowych użytkowników naszej strony WWW,
  • kontrolowanie jak często pokazywana jest użytkownikom wybrana treść,
  • integracja z portalami społecznościowymi;
Wspomnianymi podmiotami trzecimi są: Google (używamy narzędzia analitycznego Google Analytics; więcej informacji na ten temat www.google.com/intl/pl/policies/privacy/partners), Facebook (więcej informacji na stronie: www.facebook.com) oraz Twitter (więcej informacji na stronie www.twitter.com)
Użytkownik może zarządzać plikami cookies, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki internetowej. Standardowo oprogramowanie służące do przeglądania stron internetowych domyślnie dopuszcza umieszczanie plików „cookies” na urządzeniu końcowym. Ustawienia te mogą zostać zmienione w opcjach przeglądarki. Szczegółowe informacje o możliwości i sposobach obsługi plików „cookies” dostępne są w ustawieniach przeglądarki internetowej.
Jednocześnie informujemy, że po odrzuceniu plików cookies niektóre funkcje oferowane przez niniejszą stronę mogą nie działać prawidłowo.